Ubiegły rok nie był dobrym rokiem dla branży kredytowej. Jest to opinia nie tylko kredytobiorców ale również banków. Kredytobiorcy mieli duże pretensje do banków za politykę kredytową, którą banki od jakiegoś czasu prowadzą. Banki nie tylko znacznie ograniczyły kredytowanie, ale także zaostrzyły warunki kredytowe chociażby przez podniesienie marż, opłat bankowych, a także obliczanie zdolności kredytowych. To prawda, że miały pewne podstawy do zaostrzenia warunków kredytowych, bowiem znacznie wzrósł odsetek tak zwanych złych kredytów. Okazało się bowiem, że co 20 pożyczona przez gospodarstwa domowe złotówka nie wraca do banku w terminie, a wartość zagrożonych kredytów gospodarstw domowych znacznie przekroczyła 20 miliardów złotych. Banki obawiają się, że złych dla banków kredytów będzie przybywać, bowiem sytuacja wielu polskich rodzin stale pogarsza się. Ale prawdą jest, że w ielu przypadkach banki zawiodły swoich klientów. Nie tak dawno kredytobiorcy dowiedzieli się z dziennika gazety prawnej, że banki od pewnego czasu manipulowały przy oprocentowaniu kredytów narażając tym samym kredytobiorców na duże koszty. Chodzi o omijanie ustawy antylichwiarskiej, zgodnie z zapisami której oprocentowanie kredytu gotówkowego nie może być większe niż czterokrotność stopy lombardowej NBP, czyli obecnie około 20 procent. Tymczasem banki poprzez podnoszenie marż, opłat bankowych oraz wprowadzenie ubezpieczeń kredytowych przekroczyły nawet trzykrotnie ten zapis. Na przykład koszt kredytu w getin banku wzrósł do ponad 60 procent, a w eurobanku i paribas fortis banku do 57 procent i tylko banki nordea oraz volkswagen bank direct zmieściły się w ramach ustawy antylichwiarskiej. Pozostałe, omijając jej zapisy znacznie zawyżają oprocentowanie swoich kredytów. Czy w takiej sytuacji można się dziwić, że klienci banków są zbulwersowani postępowaniem banków?
– To skandal, taka lichwa zdarzała się tylko w firmach pożyczkowych, ale jak się okazuje banki nie są lepsze. Kiedyś gdy brałem kredyt na samochód nie tylko nie było z tym problemów, ale jeżeli widziałem, że oprocentowanie kredytu wynosi powiedszmy 15 czy 18 procent to tak w rzeczywistości było. Teraz nie tylko jest o wiele trudniej o kredyt na samochód, ale już wiem, że potencjalnego kredytobiorcę czeka niemiłe zaskoczenie przy jego spłacie – denerwuje się jeden z kredytobiorców.
Podobnego zdanie są także inni, którzy starają się o kredyty w bankach. Banki zaczynają działać na podobnych zasadach jak wiele firm pożyczkowych. W ofertach najczęściej omijany jest drażliwy dla banków temat rzeczywistych kosztów kredytu. Najczęściej jest coś dopisane na końcu takiej oferty mikroskopijnym drukiem, ale i tak nie wszystko. Jeżeli na przykład bank napisał w ulotce reklamowej, że jest to szybki kredyt bez żadnych zaświadczeń, a na dole ulotki dopisuje, że tej oferty nie można traktować jako rzeczywistej i, że bank może zażądać od klienta dodatkowych dokumentów, to po co ta cała farsa. Ma rację wypowiadający się na ten temat jeden z kredytobiorców, że teraz, nie dość, że znacznie trudniej jest o na przykład kredyt na samochód, to jeszcze nie wiadomo czy będzie nas stać na jego spłacenie. I to nie dlatego, że źle wyliczyliśmy koszt takiego kredytu, ale dlatego, że najczęściej banki zawyżają jego oprocentowanie.