Nie sposób znaleźć obecnie człowieka pracującego, który nie ma zaciągniętego kredytu. Kredyt stał się powszechnym rozwiązaniem w życiu codziennym. Za jego sprawą możemy pozwolić sobie na przyjemności, które bez kredytu są poza naszym zasięgiem.
Domy, mieszkania. To właśnie je uzyskujemy najczęściej za pomocą kredytów. Wysokie ceny na rynkach mieszkaniowych a także pokaźne ceny gruntów doprowadzają do sytuacji, gdzie zaciągnięcie kredytu stanowi jedyną szansę na własne M oraz dom. Czy rekomendacja t w jakimś stopniu zmieniła nasze postrzeganie kredytów?
Rekomendacja t miała służyć ograniczeniu zadłużania się obywateli – zadłużania nadmiernego, przekraczającego możliwości spłaty. Prowadzić mogła do tego jedna droga. Uznano konieczność wprowadzenia niezbędnych ograniczeń, hamujących zapędy kredytowe Polaków. Można tym sposobem stwierdzić że po części mogło to doprowadzić do ograniczenia popularności kredytów w ogóle.
Rekomendacja t utrudniła zainteresowanym uzyskanie kredytu. W związku z jej wprowadzeniem, nawet ok. 2,5 mln osób straciło możliwość utrzymania kredytu gotówkowego bądź ratalnego. To spora liczba. Nie oznacza to jednak że banki całkowicie zaprzestały udzielania kredytów zainteresowanym. Klienci zostali zmuszeni do tego, aby w sposób całkowity sprostać przedstawionym im wymogom, w przeciwnym razie, na kredyt nie mogli liczyć. Wymagania odnosiły się m.in. do określonego limitu łącznej wysokości spłacanych rat oraz zwiększenia zabezpieczeń kredytu w postaci 20% wkładu własnego. Takie postanowienia rekomendacji zniechęcały zainteresowanych do kredytów. Dodatkowym czynnikiem „odciągającym” jest fakt, że rekomendacja t swoim nie odnosiła się do instytucji parabankowych, tym samym ubiegając się o pożyczkę w tych instytucjach jesteśmy zwolnieni z obowiązku spełnienia dodatkowych wymogów.
Należy stwierdzić, że rekomendacja nie wpłynęła na popularność kredytów bankowych, aczkolwiek ze względu na utrudnienie do nich dostępu, w praktyce zmniejszyła liczbę osób którym kredyty mogły zostać udzielone.