Uważaj na to co mówisz

5 listopada 2010

Kredyty mieszkaniowe to temat rzeka. Wydawać by się mogło, że wiemy o nich wszystko, ale nie ma takiego mądrego, który mógłby powiedzieć, że o kredytach wie już wszystko. Banki zawsze mają w zanadrzu dla swoich klientów jakieś niespodzianki. Najczęściej niestety niezbyt dla nich przyjemne. W czasie kryzysu jak wiadomo banki mocno przykręciły kurki z kredytami, znacznie też zaostrzyły warunki przyznawania jakichkolwiek kredytów. Teraz też rozdają karty, mimo, że teoretycznie o kredyt jest już znacznie łatwiej. Poza tym klienci banków mogą już sobie wybrać w bogatej ofercie bankowej najtańszy kredyt mieszkaniowy. Oczywiście z tych najdroższych, bowiem jak wiadomo kredyty mieszkaniowe są drogimi kredytami. I niech nas nie zmylą reklamy wszelkiego rodzaju upustów, rabatów czy promocji. Zawsze jest coś za coś, dlatego należy dobrze czytać umowy kredytowe przed ich podpisaniem.
– Ale to nie wszystko, bowiem teraz nie dość, że tak trudno jest o jakikolwiek kredyt, że jesteśmy prześwietlani przez banki w Biurze Informacji Kredytowej, Biurze Informacji Gospodarczej, Krajowym Rejestrze Długów i jedyny Bóg wie gdzie jeszcze, że fundują nam uzbrojoną po zęby jednostkę specjalną  Urzędu Kontroli Skarbowej, to jeszcze zaczynają węszyć za nami na portalach społecznościowych w tym na portalu „Nasza Klasa”. Taką właśnie informację wyczytałem ostatnio w Homer Brokerze – doradcy na rynku nieruchomości. Teraz już wiem dlaczego nie otrzymałem kredytu mieszkaniowego mimo, iż moja historia kredytowa w BIK była w jak najlepszym porządku. Widocznie bankowi nie spodobała się moja sytuacja rodzinna, o której wspomniałem na tym portalu. Mnie już nawet nie chodziło o najtańszy kredyt mieszkaniowy, ale w ogóle o jego przyznanie. Czasami człowiek ma za długi język, albo za bardzo pofantazjuje, a teraz jak się okazuje nie tylko ściany mają uszy, ale także w internecie aż roi się od tego rodzaju organów – denerwuje się jeden z niedoszłych kredytobiorców.
Nie jest żadną tajemnicą, że występując z wnioskiem o kredyt bank żąda od nas informacji na temat naszej sytuacji rodzinnej, a to dlatego, że jak nam tłumaczy się w bankach – w celu określenia naszej zdolności kredytowej. „Wnioskując o kredyt klient musi ujawnić bankowi szereg informacji dotyczących swojego życia prywatnego, na przykład liczbę dzieci na utrzymaniu, wysokość płaconych alimentów, czy fakt posiadania samochodu. Wpływają one na domowy budżet, a trudno je uzyskać z oficjalnych rejestrów. W tej chwili nie ma już informacji o posiadanych dzieciach w dowodzie osobistym. Dlatego banki muszą opierać się na deklaracji klienta. Nie oznacza to jednak, że uzyskanych informacji nie weryfikują” – napisano w Homer Broker. Ja powiem więcej, z wrodzonej podejrzliwości banki weryfikują każdą informację – nawet w charakterze donosów. Niech więc nikt nam klientom tych banków nie wmawia o kredytach bez BIK oraz dokładnego prześwietlenia przed podjęciem decyzji o przyznaniu bądź odmowie kredytu. W jakim kraju my żyjemy?
Janusz