Własny biznes

6 listopada 2010

Prowadzenie własnego biznesu w Polsce jest naprawdę karkołomną decyzją, a mimo to wiele osób decyduje się na ten krok. najczęściej dlatego, ponieważ nie ma innego wyjścia. Wiadomo jak w naszym kraju wygląda rynek pracy i możliwości zatrudnieniowe. Wiadomo też, że na rozkręcenie własnego interesu potrzebne są pieniądze. Jeżeli osoba decydująca się na prowadzenie własnej działalności gospodarczą posiada status osoby bezrobotnej, może liczyć na wsparcie ze strony urzędy pracy, czyli kredyt na rozpoczęcie działalności. Nie są to wprawdzie duże pieniądze, ale są. Pozostali, albo dysponują własną gotówką, albo szukają finansowej pomocy w bankach,  funduszach unijnych lub programach rządowych. Banki raczej nie palą się do kredytowania rodzimych firm, nie mówiąc już o dopiero rozkręcających  swój biznes początkujących przedsiębiorcach. Pozostają więc specjalne programy rządowe oraz fundusze strukturalne. Niestety i jedne i drugie nie raczej spełniają oczekiwań polskich przedsiębiorców, nie wspominając o bankach. To między innymi dlatego do końca roku z gospodarczej mapy Polski prawdopodobnie zniknie ponad 2000 firm.
– Oczywiście programy rządowe w jakiś sposób funkcjonują, wspierają polską przedsiębiorczość i o kredyt na rozpoczęcie działalności również można sie starać. Pomoc można też uzyskać z programów unijnych, na przykład pisząc dobre projekty. Problem tylko w tym, że i w jednym i drugim przypadku przepisy są zbyt skomplikowane i najczęściej oderwane od rzeczywistości. Szczególnie z pieniędzy unijnych trudno się korzysta, ponieważ obowiązujące procedury wykorzystanie tych środków oraz rozliczenie się z nich to mistrzostwa świata w wykonaniu Brukseli – stwierdził znawca tego rynku.
Ale nie tylko to komplikuje życie polskim przedsiębiorcom. Jak się okazuje nie wolno też być za bardzo przedsiębiorczym i nie powinno się też za bardzo wychylać, ponieważ może się to nie spodobać pewnym osobom oraz konkurencji, które natychmiast uruchamiają cały system ścigania przestępstw gospodarczych. Informacje jakie ostatnio przekazała „Rzeczpospolita” są najlepszym przykładem jak można zniszczyć firmę oraz ich właścicieli, nie mając ku temu najmniejszych powodów /czyt.dowodów/. Otóż cztery lata temu właścicielom poznańskiej firmy Bestacom prokuratura postawiła zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy oraz fikcyjnego sprowadzania sprzętu elektronicznego i fałszowanie faktur. Właściciele firmy trafili do aresztu, a firma upadła. Interweniujący w tej sprawie rzecznik praw obywatelskich doprowadził do wszczęcia kontroli tego śledztwa. I wtedy okazało się, że organa ścigania nie miały ani dowodów, ani żadnych podstaw do stawiania takich zarzutów oraz zatrzymania właścicieli Bestacomu. Do akcji wkroczyła także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która domaga się od prokuratora generalnego wyjaśnienia tej sprawy.  Jaki będzie jej finał nikt tak naprawdę na razie nie wie, chociaż udowodniono już, że były to zarzuty nieuzasadnione. Ale póki co jedynym faktem w chwili obecnej jest nieuzasadniona odsiadka właścicieli poznańskiej firmy oraz upadek Bestacomu. Kto za to zapłaci?